- Mariooo...- darł się Reus z salonu. Zignorowałem go. Teraz właśnie kąpałem psa. Nie miałem teraz ochoty spełniać jego idiotycznych zachcianek.
-Marioo...- znowu krzyknął, tym razem bardziej rozpaczliwie. No dobra, tym razem może coś mu jest. Zostawiłem zwierzaka i w ekspresowym tempie zjawiłem się na dole. Zastałem tam Marco leżącego na kanapie i oglądającego TV.
- Czego chcesz? - warknąłem zdenerwowany. Przerwał mi mój ściśle zorganizowany plan poranka.
- Podałbyś mi wodę? -próbował zrobić uroczą minę.
- Sorry, ale to działa tylko na te twoje panienki.
- Ej!- zawołał oburzony- Ja nie mam żadnych panienek.
- Jasne. A dzisiejszą noc to pewnie spędziłeś na ostrym treningu- spojrzałem na niego- Daruj sobie, Marco.
- Noo dobra- odparł z ociąganiem- Ale podasz mi wodę?
- Niech książe ruszy dupę z kanapy i sam sobie weźmie- wyszedłem i wróciłem do mojej poprzedniej czynności. Znowu dałem mu się wrobić. Nic mu się nie dzieje, a krzyczy głośniej niż kobieta na porodówce. Ale taki był już cały Reus, a ja... byłem prawie taki sam. Tylko dlatego trzymaliśmy się razem. Pies grzecznie czekał na górze. Pomogłem mu wyjść z wanny i obejrzałem łapę. Nie wyglądała tak źle jak mi się wydawało na początku. Jednak dla bezpieczeństwa jeszcze raz ją obandażowałem. Po kąpieli zwierzak wyglądał zupełnie inaczej. Okazało się, że był to dosyć spory długowłosy mieszaniec dalmatyńczyka z dogiem niemieckim. Okazało się również, że to był on, samiec. Pomyślałem, że muszę się stąd wyrwać. Moje myśli od razu powędrowały ku pewnej dziewczynie. Cały czas marzyłem o kolejnym spotkaniu z Emilie. Postanowiłem, że wykorzystam do tego psa. Udam, że to tylko niewinny spacer. A początku przemknęło mi przez myśl, aby zabrać ze sobą blondyna, ale nadal leżał skacowany w salonie.
- Wychodzę- rzuciłem na odchodnym i zostawiłem mu paczkę aspiryny I szklankę wody.
- Tylko wróć przed dwudziestą- wymamrotał i przewrócił się na drugi bok. Cały Dortmund jeszcze spał. Wszędzie światła były pogaszone i nie było widać żywej duszy. Powoli mgła osiadła nad miastem zaczynała się unosić. Na ulicy byłem tylko ja, młody bezwartościowy człowiek i ten mój radosny pies. Z dachów domów ściekały pojedyncze krople nocnego deszczu. Kopnąłem kamyk. Przetoczył się i wpadł do kałuży. Chciałbym móc tak kopnąć piłkę. Jeszcze mocniej i z dziką pasją, tak jak to robiłem kiedyś. Chciałbym wrócić do tamtych czasów... Ale byłem tutaj, w szarej i nudnej rzeczywistości. Zmierzałem do domu Emilie, to było pewne. Jednak nie wiedziałem co mam jej powiedzieć kiedy już tam dojdę. Miałbym tak po prostu stanąć tam i zapytać czy by się ze mną nie umówiła? Zbyt trudne, przynajmniej dla mnie. Jednak musiałem coś wymyślić, bardzo pragnąłem tego spotkania. Skręciliśmy w jej ulicę, minęliśmy stary park który kiedyś roił się od maluchów. Dziś świecił pustkami. Nic zresztą dziwnego, dopiero dochodziła siódma. Komu chciałoby się wstać z miękkiego łóżka? No właśnie, nikomu. A jednak cicho w duchu liczyłem na to, że brunetka juz nie śpi. Nagle pies ostro szarpNął za smycz i zaczął biec machając przy tym wesoło ogonem. Był zbyt silny bym mógł go utrzymać. Potknąłem się o kamień i zaryłem twarzą w błoto.
- Stój! - krzyczałem głośno, ale zwierzak nadal nie reagował i ciągnął mnie po ziemi. Nagle usłyszałem trzask otwieranych drzwi. Zwróciłem wzrok w tamtą stronę. Przed zielonym domem stała dziewczyna z szeroko otwartymi ustami i szybko mrugała powiekami. Ta dziewczyna... to była Emilie. Zrobiłem z siebie totalnego debila i to akurat przed nią. Pies w końcu się zatrzymał, a ja podniosłem się ze ścieżki. Chciałem uciec stąd jak najszybciej lub zapaść się pod ziemię. Ale usłyszałem wołanie.
- Mario? - spytała zszokowana podbiegając do mnie w samych dresach i czarnej koszulce, mimo to wyglądała wspaniale.
- Co ty tu robisz? -kontynuowała serię pytań- Nic ci nie jest?- wierzchem dłoni zaczęła wybierać moją zabłoconą twarz. Zatrzymałem jej rękę na moim policzku. Spojrzałem jej prosto w oczy. W tych pięknych orzechowych oczach można było dostrzec tyle bólu i tęsknoty oraz pożądania. Jej wzrok mówił sam za siebie. Zbliżyłem się do niej tak, że mogłem usłyszeć bicie jej własnego serca. Lekko musnąłem jej wargi, a ona od razu wpiła się w moje usta. Jej wargi tak idealnie dopasowały się do moich, tak jakby były stworzone tylko dla mnie. Przeczesywała palcami moje włosy nie zaprzestając pocałunku. Po chwili to ja się odsunąłem.
- Przepraszam, nie powinienem- szybko złapałem psa i po prostu Zacząłem uciekać. Obejrzałem się krótko za siebie, dziewczyna nadal stała na ścieżce I patrzyła się w moją stronę. Cały czas miałem przed sobą scenę naszego pocałunku. Mógłbym tak trwać jeszcze kilka godzin, ale musiałem się odsunąć. Noe chciałem rozkochać w sobie żadnej dziewczyny, tak jak to robił Reus. A tym bardziej nie Emilie. Ja nie zasługiwałem na miłość od kogoś takiego. Ona była zbyt dobra. Nie chciałem się zakochać, ale stało się. Obdarzyłem kogoś większym uczuciem niż samego siebie. Dla niej mogłem przestać być tym pieprzonym egoistą a stawałem się dobrą i troskliwą odsłoną mnie, Mario. Przy niej budziła się ta nie do końca zepsuta cząstka mnie. Tylko ta cząstka mnie wiedziała co to poświęcenie i opieka. Tylko ta cząstka mnie potrafiła miłować.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie was przepraszam.
Jestem beznadziejna. :(
Nie oddaje rozdziałów w terminie, są fatalne, krótkie.
Chyba zawieszę bloga. Co myślicie? Pisać dalej?
Dziś krótko bardzo, ale wena jest więc jutro po południu powinien pojawić się nowy rozdział. Tym razem tak już naprawdę obiecuję!
Poprawię się!
Jest cudowny!*_*Nie zawieszaj...;) Mam nadzieję ,że na tym jednym, małym pocałunku się nie skończy.Czekam na dalsze losy tej historii i zapraszam do siebie na nowy rozdział.Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na 11 http://giveaittletime.blogspot.com/ :) Pozdrawiam i przepraszam za spam. :*
UsuńTęskniłam za twoim blogiem z niecierpliwością czekam na następny błagam cię nie zawieszaj. Ta akcja na spacerze i pocałunek były genialny jak sobie wyobrażam takiego Mario ciągniętego przez psa nie wyrabiam ze śmiechu. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJej ❤ Nareszcie nowy rozdział ❤❤
OdpowiedzUsuńGenialny ♡.♡
Mario taki słodki ^.^ ale mi go szkoda *.*
Ciekawa jestem perspektywy Emilie ⌒.⌒
Czekam na następny rozdział ^o^ mam nadzieje, że dodasz szybko ❤
Buźka :*
P.S. Masz nie zawieszać !!! Bo będę płakać :'( Trzymam kciuki i życzę weny kochana :* ❤
No co ty !
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i ani mi się wasz zawieszać bloga.
Ah ten nasz Mario...
Szkoda, że uciekł od Emilie.
Mam nadzieję, że ich drogi jeszcze się przetną.
Czekam na kolejny i życzę dużo weny.
Buziaki ;*
W wolnej chwili zapraszam do mnie na pierwszy rozdział;
http://i-have-got-my-faith.blogspot.com/
O nie! Co ten Mario! Dlaczego on uciekł?! Biedna Emilie :((
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak ich losy się potoczą. :)
I nie zawieszaj!
Weny kochana! :*
Naaadrobiłam ♥
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że zostaję :)
Mega rozdział.. nawet nie wiem co mam Ci tu kochana napisać xD
Napisze więc tylko:
CUDO ♥
Czekam na nexta :*
I TAK MASZ PISAĆ DALEJ!
Pozdrawiam! :)